Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haft krzyżykowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haft krzyżykowy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 listopada 2015

Blogowy maraton listopadowy: Obraz

Zupełnie nie miałam pomysłu na dzisiejszy temat. A potem sobie przypomniałam, że przecież bardzo powoli, ale tworzę obraz. Jeszcze nic nie przedstawia, ale ostatecznie ma wyglądać tak:


U mnie to na tę chwilę prezentuje się tak:



A w czasie ostatniej prezentacji było tak:

Więc całkiem sporo przybyło.
Mam ten haft na podorędziu. Już nie kiśnie gdzieś w kufrze, tylko leży na półce, więc czasem do niego siadam, choć na chwilę. Na ten moment dziura, która jest do wypełnienia w lewym górnym rogu to jeden kolor, więc całkowicie bezmyślna robota. Może uda mi się ją wypełnić. A potem jeszcze milion lat i skończę całość :D



wtorek, 16 grudnia 2014

Kobieta z Bukietem - reaktywacja ;)

Stosunkowo niedawno skończyłam wszystkie swoje rozpoczęte projekty i oczywiście w głowie kłębiło mi się masę pomysłów na nowości. Jednak postanowiłam na razie nic nie zaczynać, nie przed świętami. Teraz skupiam się na produkcji ozdób świątecznych, a w między czasie... wróciłam do krzyżyków i "Kobiety z Bukietem"! Niewiarygodne to wręcz wydarzenie ;) Nie tknęłam kanwy od ciut ponad roku, kiedy zostawiłam ją 12 miesięcy temu wyglądała tak:

Po kilku wieczorach (wypełniałam dosłownie kilka kratek dziennie, ale robiłam to konsekwentnie każdego wieczora) udało mi się wypełnić "dziurę"...
Tu do końca wypełnienie jeszcze trochę:
I osiągnięty cel:



Tak prezentowała się kanwa na koniec pierwszego tygodnia grudnia. Od tego momentu nic się nie zmieniło, miałam tak koszmarnie straszny tydzień, że nawet tego posta mam zawieszonego w wersji roboczej i właściwie muszę go od nowa napisać ;) Mam nadzieję, że te gnębiące mnie dni już minęły i teraz ku lepszemu zmierzam :) 

Wracając do haftu: szczerze muszę przyznać, że krzyżyki ciągną mnie znacznie mniej niż szydełko i druty (ostatnio szczególnie te drugie, jako świeższa technika, w której jeszcze nie mam wprawy, więc mogę się rozwijać). Jednak w przypadku Kobiety z bukietem haftowanie jest o tyle przyjemne, że pociąga mnie bardzo wizja ukończenia tego projektu, bo wiem, że na tej kanwie powstanie przepiękny obraz :) Każda motywacja jest dobra, prawda? ;)

Tak sobie myślę, żeby od przyszłego roku bardzo konkretnie "ustawić się" w temacie robótek. Wpadłam na pomysł, żeby każdy dzień tygodnia przyporządkować konkretnej technice, ale z drugiej strony to raczej nie zda egzaminu. Może po prostu stworzę najbardziej aktualną listę "to do" i postaram się jakoś sensownie rozłożyć pracę nad poszczególnymi jej pozycjami, tak żeby i dla Kobiety znalazło się miejsce ;) 


A teraz zmiana tematu.

W zeszłym tygodniu otrzymałam wyróżnienie od Moniki-KIJANKOWO. Jak to bywało wcześniej, nie przekazuję wyróżnienia dalej, po prostu nie byłabym w stanie wybrać 11 blogów. Nawet teraz, kiedy moja aktywność w blogosferze znacznie spadła obserwuję "miliony" wspaniałych, twórczych i mega zdolnych Kobiet i myślę, że zbrodnią byłoby pominięcie którejkolwiek z nich ;)
Za to serdecznie dziękuję za wyróżnienie mi ofiarowane (szczególnie, że w tym wypadku było podwójne :D) i z wielką przyjemnością odpowiem na zadane pytania ;)
Oto one:

1. Jakie jest Twoje marzenie?
Nie powiem, bo się nie spełni ;) A tak całkiem serio, to wszystkie moje marzenia się stopniowo spełniają, otrzymuję od życia wszystko co mi do prawdziwego szczęścia jest potrzebne. Znalazłam wspaniałych przyjaciół, odkryłam swoją pasję i poznałam czym jest miłość - czego chcieć więcej? ;)
2. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Hmmmm... zielony? ;) 
3. Kot czy pies (a może inne zwierzątko :)
Oczywiście, że kot! Koty są najlepsze ;) 
4. Góry czy morze?
Góry! Jak nie kochać takich widoków?
Ech... tęskno za latem i słońcem się zrobiło...
5. Co byś chciała zobaczyć, zwiedzić?
Rzym! Na to pytanie mogę odpowiedzieć bez sekundy zastanowienia. Rzym jest tym miejscem, o którym marzę, dlatego też mam nadzieję, że zwiedzanie tego miasta będzie wyjątkowym przeżyciem ;)
6. Wolisz książki papierowe czy e-booki?
Papierowe, e-booki nie mają duszy ;)
7. Książka, którą czytałaś więcej niż raz?
Hmmmm... nie przypominam sobie nic poza pewną sagą, którą za pierwszym razem przeczytałam niepełną, a potem czytałam raz jeszcze, kiedy uzupełniłam brakujące tomy... Saga o Ludziach Lodu. Poza tym nie miałam nigdy zwyczaju czytania czegoś kilkakrotnie - nawet jeśli była to lektura, która wybitnie mi się podobała. Po prostu szkoda było mi czasu, skoro zawsze było tyyyyyyyle pozycji do przeczytania ;) Wolałam sięgnąć po coś nowego :)
8. Twoja praca z której jesteś najbardziej dumna?
Tak naprawdę to jestem dumna z większości swoich prac. Bardzo często sięgam po coś nowego, "trudnego", coś co może trochę wykracza poza moje dotychczasowe umiejętności. Lubię stawiać sobie wyzwania. I jestem dumna zawsze kiedy uda mi się podołać ;) W tej chwili jestem dumna z Żyrafki Daisy, swetrów (wyzwaniowego szydełkowego i drutowego, który robiłam w wielkiej tajemnicy przed całym światem) i może jeszcze z bombek... wszystko poza żyrafką czeka jeszcze na swoją premierę blogową...
9. Czego najbardziej nie lubisz robić?
Zszywać, wykańczać, chować nitki... koszmar! Po ostatnim zszywaniu elementów swetra doszłam do wniosku, że następny muszę zrobić w całości - tym samym pojawiło się kolejne wyzwanie dla siebie samej ;)
10. Dlaczego prowadzisz bloga?
Bo to fajne jest ;) Należeć do takiej wspaniałej wspólnoty, czerpać inspiracje z blogosfery i móc dzielić się z Wami sukcesami i porażkami, wiedząc, że można zawsze liczyć na Wasze wsparcie :)
11. Książka czy film?
I tu wstyd, bo ostatnio zdecydowanie film. Nie pamiętam już kiedy i co czytałam ostatnio. Ciągnie mnie do szydełka, drutów i innych takich... a w tle jakiś film zawsze może lecieć. Brakuje mi doby na książkę :(

środa, 4 grudnia 2013

SAL Lizzie Kate: Minął rok!!

Nadejszła wiekopomna chwila! Niniejszym kończę udział w swoim pierwszym SALu. Minął rok, rok owocny bardzo, ale na podsumowania przyjedzie jeszcze pora. Dziś chcę tylko podziękować Hanulkowi za zorganizowanie zabawy z tymi przepięknymi obrazkami oraz wszystkim uczestniczkom za współzawodnictwo :D Ha ha! Oczywiście nie było żadnego współzawodnictwa, sam fun w najczystszej postaci :)

Odnośnie obrazka grudniowego powiem Wam, że się trochę rozczarowałam. Bo jak to? Wielkanocny koszyczek był, a Bożonarodzeniowego symbolu brak? Prezentu w strojne papiery zapakowanego, świeczek na choinkowych gałązkach, czy chociażby bombki kolorowej... No, ale są dwa serca przy choince, na tej rękawiczce zimowej skryte, więc przeżyję ;) Za te dwa serduszka wybaczę :)

Zaprezentuję dziś tylko fragmencik kalendarza, tylko to co teraz, co na bieżąco. A jak całość się prezentuje, w końcu w komplecie? Postaram się zorganizować sobie ramkę i oprawić kalendarz jak najszybciej i wtedy jeszcze raz przybędę ze wszystkimi dwunastoma kartkami :)

Oto oczekiwana od dwunastu miesięcy grudniowa rękawiczka:






piątek, 15 listopada 2013

Czas na przerwę...

I tak się jakoś stało, że chmury nad moją głową się rozwiały całkowicie, a ja muszę odłożyć kanwę na półkę. Jestem jej wdzięczna za to, że się mną zaopiekowała kiedy w głowie miałam mętlik ;) Na tę chwilę moje postępy wyglądają tak:



Ciąg dalszy nastąpi... ale nie tak od razu.
Teraz plan jest taki, że zabieram się za regularne pisanie pracy magisterskiej, a w między czasie będę realizowała szydełkowe zamówienie (dziś przyszła włóczka, można brać się do pracy ;))

Jednak ta kilkudniowa przygoda z "Kobietą..." na nowo rozbudziła moje zamiłowanie do krzyżyków, więc będę starała się przeplatać te dwie znane mi techniki ;) 

A w czasie, kiedy moje działania "wytwórcze" (wg założeń) trochę zwolnią, postaram się nadrobić zaległości i pokazać to co od dawna jest już zrobione, ale jakoś tak zapomniało się pokazać ;)

Tymczasem życzę Wam udanego weekendu :) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Efekty przemyśleń

Potrzebowałam dziś takiego "dnia wewnętrznego". Musiałam przemyśleć, a jednocześnie nie myśleć. Czyli najprościej rzecz ujmując: moje myśli wymagały sensownego ułożenia ;)
Haftowanie ma to do siebie, że pozwala wyłączyć myśli. Skupiam się na tym żeby dobrze policzyć te krzyżyczki malutkie, żeby przypadkiem nie przesunąć rzędu w którąś stronę, co doprowadzi potem do prucia, którego nienawidzę (w szydełkowaniu to akurat jest łatwiejsze ;)). Ale jednocześnie, przy tych wyłączonych myślach, kiedy odpoczywam od dręczących mnie pytań i wątpliwości... gdzieś tam z tyłu głowy, bez mojego udziału trwają intensywne procesy myślowe. I myśli same się układają. I po takiej całodziennej sesji hafciarskiej mogę stwierdzić, że bałagan w mojej głowie został uprzątnięty. Wychodzę na prostą... :)

I dodatkowa myśl: kurcze, ja lubię haftować! :) Zatraciłam się ostatnio w szydełku bardzo, ale teraz czuję się na nowo pochłonięta przez igłę :) Stety-niestety w tym tygodniu dotrze do mnie zamówiona włóczka, więc znów chwycę za szydełko, bo wykonać będę chciała coś chroniącego przed pierwszymi mrozami ;)

A teraz - Kobieta z Bukietem - wynik prac dzisiejszych:

(zdjęcie fatalne, robione telefonem, w sztucznym świetle - przepraszam :))

Ale pozwala to zauważyć (poza tym, że widać już zarys pupy ;)), że od wersji z przedwczoraj jednak trochę się zmieniło, bo było tak:

A teraz, kiedy myśli już wstępnie okiełznane, idę spać :)
Życzę Wam łagodnego powrotu do obowiązków po długim weekendzie ;) 


niedziela, 10 listopada 2013

Smutek porusza

Było mi dziś wieczorem smutno. Ruszyłam "Kobietę z bukietem". Trochę pomogło. Nadal najlepsza terapia na wszelkie dołki ;)


A TU dla porównania jak było od kilku miesięcy niezmiennie...

Pozdrawiam długo-weekendowo :)

wtorek, 5 listopada 2013

SAL Lizzie Kate: Myślał indyk o niedzieli...

Jakby to mogło być żebym ja pojawiała się z SALowym obrazkiem szybciej niż ostatniego regulaminowego dnia? ;) Ale na szczęście - rzutem na taśmę ale - zawsze mi się udaje jednak :)

W tym miesiącu króluje indyk. No cóż, jednak to nie polskiego autorstwa wzorki haftujemy ;) Trochę szkoda jednak, że przeplatają się tu motywy, które niejako nas nie dotyczą, ale z drugiej strony fajnie jest i w taki sposób trochę się z światem identyfikować. Był Dzień Św. Patryka, teraz mamy Święto Dziękczynienia. Tylko nie wiem czemu ten indor taki zadowolony... może to i dobrze, że nie miałyśmy go do haftowania w wersji "na talerzu" ;)

Mamy więc listopad, kolorowego ptaszora i jedno wolne miejsce w SALowym kalendarzu...



Kanwa aż prosi się o żelazko, ale... za miesiąc zrobię ją na cacy ;)



piątek, 4 października 2013

SAL Lizzie Kate: Przestraszyć ptaszka...

Stał się jakiś cud chyba i udaje mi się publikacja SALowego obrazka nie na ostatnią chwilę ;)
W tym miesiącu do wyhaftowania był niezwykle sympatyczny Strach na wróble. Strach ten, o imieniu Stach, żyje w przyjaźni z wróblami, o czym świadczy jego piękny uśmiech. Już tak ma, że się uśmiecha na widok ptaszka :)
Nie wiem tylko, czy gospodarz jest zadowolony z usług swego Stracha Stacha :P
Tak mi się przy okazji tego haftowania przypomniała piosenka pewnego kabaretu...

;)

A październikowy obrazek prezentuje się tak:






Jak widać, ptaszki się w ogóle Strach Stacha nie boją ;)
A na kanwie SALowej coraz mniej miejsca... Jak to się stało, że już mamy październik? Jeszcze tylko dwa obrazki i skończy się ten SAL!




środa, 2 października 2013

Najlepsze wypieki...

to tylko u Julii ;)  Na okrągłe urodziny przyjaciółki postanowiłam przygotować prezent tematyczny. A tematem były ciastka, ciasteczka,muffiny, czyli wypieki, ogólnie rzecz ujmując ;) Zaczęło się od pomysłu na hafcik... a potem to już samo się wszystko zbierało ;)

Od tego hafciku też dziś zacznę prezentację ;)

Miś TT... pamiętacie jak w poście o ostatnim wyhaftowanym przeze mnie miśku pisałam, że mam ich dość? Wspominałam też wtedy, że mam już w planie kolejnego Tatty Teddy. I dziś właśnie go pokażę ;)

Ten mały, puchaty miś, sprawił, że spóźniłam się z prezentem urodzinowym prawie o 2 miesiące... no, może to nie do końca jego wina, ale na kogoś trzeba zrzucić odpowiedzialność :D
Tak sobie myślę, że jeśli chodzi o haft, to po zakończeniu SALu wezmę sobie na głowę tylko jedną metryczkę, którą bardzo chciałabym wykonać, a potem nie zajmę się już niczym nowym, tylko wrócę do... uwaga, czy ktoś jeszcze pamięta "Kobietę z Bukietem"? Nie tknęłam jej od 8 marca - wstyd! W przyszłym roku haftuję tylko ten obraz!

No, ale odeszłam od tematu. Miało być o misiu... Proszę Państwa, oto miś :) A dokładnie: Miś Tatty Teddy - Cooking










czwartek, 5 września 2013

SAL Lizzie Kate: Budujemy nowy dom

Aby tradycji stało się zadość pojawiam się z moim salowym obrazkiem w ostatnim momencie. W tym miesiącu, przyznam się bez bicia, prawie zupełnie o nim zapomniałam. Ostatni wakacyjny weekend spędziłam w Sopocie, gdzie tak bardzo oderwałam się od rzeczywistości, że nie w głowie mi było haftowanie ;) Dopiero kiedy po powrocie i otwarciu skrzynki zauważyłam maila od Hanulka wróciła do mnie świadomość... Nierozgarnięta jestem ostatnio, muszę przyznać :)

Na szczęście obrazek powstał i nadal biorę udział w zabawie :) Do końca roku jeszcze tylko trzy miesiące, kto by uwierzył?

Wrzesień... średnio lubiany miesiąc, no bo trzeba do szkoły wracać, urlopy kończyć, o wakacjach zapominać. Ja przeszłam małe załamanie nerwowo-pogodowe już, ale teraz słońce wróciło i widzę ten miesiąc w niezłych barwach :) Urodziny mam we wrześniu, wiele atrakcji na wrzesień dla siebie przewiduję, kilka wyjazdów w fajne miejsca, spotkań z dawno nie widzianymi bliskimi osobami, a nawet codzienność w nowych barwach :)

Tylko tworzyć nie mam czasu :( Tamborki leżą odłogiem, szydełka wołają mnie coraz głośniej. Wiele z projektów które miałam w planie zrealizować nie doczeka się mojej uwagi jeszcze przez jakiś czas. Muszę stopniowo z zaległości wychodzić, może osiągnę jakąś prostą  w końcu ;) Ale muszę przyznać, że czaka mnie teraz intensywny okres. Ostatni rok studiów (nareszcie!), co wiąże się z pisaniem pracy magisterskiej i przygotowaniami do obrony podyplomówki. Z drugiej strony nowe plany i pragnienia, rozwój, budowanie. Ciekawa jestem przyszłości, jak chyba nigdy wcześniej :)

No to teraz, jak już sobie pogadałam po tej mojej długiej nieobecności, wypadałoby chyba pokazać wreszcie ten obrazek ;)







Ciepłego września Wam życzę. Podobno przed nami piękna, złota jesień :)

A gdyby ktoś miał ochotę przypomnieć sobie moją literacką interpretację jesieni to zapraszam serdecznie do lektury TUTAJ :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

SAL Lizzie Kate: Moje dwa słońca

Dziś szybciutko, w ostatniej chwili. Tylko jedno zdjęcie, jutro posta edytuję i jakieś lepszej jakości fotki też wrzucę :)

czwartek, 4 lipca 2013

SAL Lizzie Kate: smak wakacji

Pamiętam te wakacje, co z beztroską się kojarzą. Kiedy budziłam się, gdy miałam na to ochotę. Najweselszą ich część spędzałam u babci zawsze. Choć tak blisko domu, było niemalże egzotycznie. Pamiętam cykanie budzika w babci pokoju, skrzypienie sprężyn na starym "sułtanie" i zapach babci, ciepłe jabłka z pieca kaflowego i zacierki na mleku, które jadłam na śniadanie i kolację. Pamiętam szalone zabawy z kuzynami, które czasem kończyły się groźnymi wypadkami. Pamiętam kręcenie miodu, ciepłe mleko, kiedy ciocia przynosiła kanki prosto z łąki, na której doiła krowy. Pamiętam dwie wielkie jabłonie, których konary były najlepszym miejscem zabaw.

Dziś nie ma już jabłoni, nie ma mleka, pszczół. Nie ma też mojej babci. Ale są wspomnienia, a jednym z nich jest smak arbuza i to uczucie, kiedy cała twarz lepi się od słodkiego soku, bo przecież trzeba "wygryźć" wszystko, aż do zielonek skórki ;) I plucie pestkami, najlepiej na zawody :)

Z tym wszystkim kojarzy mi się lipcowy obrazek salowy. Piękny, soczysty, czerwoniutki arbuz, coś prostego, a tak wiele emocji. Więc już po prostu pokażę co tam nam lipiec przyniósł...




środa, 3 lipca 2013

Miś TT: gratuluję i dziękuję

I wreszcie miś...

Historia tego misia jest długa i dość tragiczna :D
Już dawno Wam wspominałam, że dostałam zamówienie na wykonanie misia TT o tematyce szkolnej. Wybór padł na Graduation.

Zaczęłam od zakupu muliny, bo szarości już się powoli kończyły. W związku z tym, że posiadam nitki wyłącznie z DMC postawiłam na zamienniki i nie kupiłam muliny Anchor zgodnie z zaleceniami do wykonania misia. Sprawdziłam jakie kolory odpowiadają tym, które mi są potrzebne i zamówiłam... to co przyszło w sumie niewiele miało wspólnego z szarością... był fiolet, beż, brudna zieleń... Myślałam, że się wścieknę, ale postanowiłam haftować z tego co mam i modlić się, żeby efekt nie był ciężkostrawny.

Kolejną przeszkodą okazał się czas, ale to nic nowego... Na wykonanie misia, którego powinnam wyhaftować w czasie około tygodnia (zakładając niewielką aktywność robótkową wieczorami) miałam dwa miesiące. Ledwo zdążyłam na czas... Czułam się rozczłonkowana między różne robótki oraz inne obowiązki, zawsze było coś, co ciągnęło mnie bardziej.

I najgorsze ze wszystkiego: były momenty, kiedy haftując ten malutki obrazek dochodziłam do wniosku, że nigdy więcej igły nie chwycę, a już na pewno nie po to żeby wymalować misia TT. Tak bardzo mi z nim nie po drodze było. Męczyłam się okrutnie i miałam ochotę cisnąć go w kąt, naprawdę. Okropne uczucia. Pomyślałam sobie "dziękuję bardzo, nigdy więcej". Jednak nienawidząc, wiedziałam jednocześnie, że już mi się szykują kolejne projekty, kolejne rzeczy mam w głowie ułożone w plan. I w planie tym na pewno są jeszcze dwie literki T ;) Tylko tym razem muszę kupić mulinę Anchor :D

No to czas na efekty tych moich morderczych zmagań ze słodkim misiem ;) Efekt końcowy wręcz zachwycający, jeśli pomyślę sobie o tych męczarniach ;)