Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)

środa, 12 marca 2014

Jak kot z kotem

Kiedy Dziewczyny z Addicted to Ctafts ogłosiły wyzwanie, od razu wiedziałam z czym w nim wystartuję ;) Lista inspiracji zaczerpniętych z sieci, z których chcę korzystać jest długa i znajdowała się na niej pozycja idealnie pasująca do tematyki wyzwania ;)

W między czasie straciłam pewność, czy uda mi się dołączyć do zacnego grona kreatywnych, które stworzyły już całą masę prześlicznych kotów... problemem oczywiście był czas :( Jednak kiedy na blogu Creaturra zostałam personalnie przywołana do porządku przez Asię - nie miałam już wyjścia ;)

Sięgnęłam więc do folderu z inspiracjami i przyjrzałam się dokładnie (INSPIRACJA).
I teraz tak... ja nie lubię szyć! Serio! Jak mam przyszyć odpruty guzik to mnie się nagle nie chce ;) Jak się coś rozpruje to... mama jest krawcową, zrobi to profesjonalnie! :D  Nie lubię! Dlaczego więc widząc informacje o wyzwaniu pomyślałam o projekcie, który zakłada szycie? Ba! Dlaczego w ogóle coś takiego znajdowało się w folderze inspiracji (w którym jest osobna kategoria o szyciu właśnie)? To jest nieodgadniona tajemnica...

Tylko, że pojawiła się taka nowość - podobało mi się to szycie! To jednak proces twórczy, to się nie mogło mi nie spodobać ;) 

A efekty jakie są, można oglądać ;)





A potem pojawił się on...
Bonifacy
Podszedł do tematu ostrożnie...



Ale to tylko na początku...


Widzicie to mordercze spojrzenie? Nie trzeba było długo czekać na efekty...






 Reszta tej historii niech lepiej pozostanie osnuta mgłą...


PS. Tak, chciałam przypodobać się Tosi, prezentując kawalera, ale skoro z niego taki łobuz, to pewnie nic nie ugram :/ 

Informacja: w czasie sesji zdjęciowej nie ucierpiało żadne zwierze. Jedynie człowiek w osobie fotografa został pogryziony... ale kto by się przejmował ;)

wtorek, 11 marca 2014

Moje Złotko - odcinek 4: "Finisz"

Do zakończenia wspólnego dziergania zorganizowanego przez karto-flaną został jeszcze prawie miesiąc. 10 kwietnia jest dniem zakończenia zabawy, momentem kiedy wszystkie szale ujrzą światło dzienne w pełnej swej okazałości :) A ja już dziś finiszuję ;) Kiedy ostatnio mierzyłam, szal mój miał ok 150 cm. Od tego momentu dziergałam nie rejestrując efektów i dziś, w momencie, kiedy skończył się 3 motek włóczki okazało się, że szal bez bordiury ma 176 cm długości :) Czyli dokładnie tyle ile mieć powinien nie tylko według schematu, ale też po mojej przymiarce pt. "jak to się prezentuje na ramionach?" :D Pozostało mi tylko wykonać bordiurę na drugim końcu i przypiąć się do blokowania ;) Jeśli pogoda dopisze to w ten weekend wybiorę się na małą sesję plenerową - trzeba korzystać, nie wiadomo jak to będzie w kolejne niedziele ;)




Na dwóch ostatnich zdjęciach udało mi się odrobinę ująć jak ładnie mieni się włóczka :) 

niedziela, 9 marca 2014

"Cztery słonie, zielone słonie..."

Tak podśpiewuję sobie za każdym razem kiedy pomyślę o tym projekcie. ;) Co prawda słoń jest jeden, ale za to jak najbardziej zielony ;) Właśnie taki miał być, kiedy do głowy wpadła mi wizja jego wykonania. Okazja ku temu nie byle jaka, bo 18 urodziny siostry mojego chłopaka, które wypadają w tym miesiącu. :)
W związku z tym, że mamy przepiękny wiosenny weekend, udało mi się wczoraj urządzić słoniowi sesję i mogę go Wam dziś przedstawić :)

Oto Słonisia :) Ma ok 15 cm wysokości i 27 cm długości :)












Wzór na słonia zaczerpnęłam STĄD! 

wtorek, 4 marca 2014

Moje Złotko - odcinek 3 i... "kłębuszek"

Ostatnio blog zdominowany jest przez Złotko... mam nadzieję, że Was nie zanudzę i wytrwacie ze mną jeszcze trochę ;)

To nie jest tak, że w ostatnim czasie zajmowałam się tylko Złotkiem. Mam wykończone dwa projekty, które mogłabym już pokazać, ale "odechciewa mi się, z tak prostego powodu jak brak możliwości zrobienia jakiegoś normalnego zdjęcia. Próbowałam w sobotę urządzić małą sesję, ale to co z tych prób wyszło jest godne pożałowania :P Nie spieszy mi się, więc poczekam jeszcze chwilę, może w niedzielę słonko zaświeci? ;)

A teraz trzecia odsłona Złotka. Szal waży w tej chwili 200 gram. Nitka drugiego motka skończyła mi się dokładnie na ostatnim słupku w rządku, wydziergałam więc już 700 m włóczki :) W tym stanie szal ma około 115 cm długości, czyli już przekroczyłam półmetek :)

Na zdjęciach szal w towarzystwie "kłębuszka", który powstał po recyklingowym pruciu swetra. Sweter ten był zakupiony za kilka złotych w lumpeksie! :D Wpadł w moje ręce, bo jak tylko go zobaczyłam to zachwyciła mnie włóczka, z którego został wykonany. Moja mama po parokrotnym ubraniu go stwierdziła, że się w nim źle czuje, więc... prułam wczoraj i nawijałam kłębuszek. Prawie 500 g nawinęłam :) A teraz kombinuję co z tego zrobić... chodzi mi po głowie torebka... ale to się może jeszcze zmienić ;)

Zdjęcia, wiadomo, nic wspólnego z rzeczywistością nie mają :( Włóczka ze swetra odzyskana jest biała w zielone i różowe małe ciapki, naprawdę fajna, niespotykana ;) Do tego taka trochę tasiemkowa, spłaszczona. Pokażę Wam ją kiedyś, przy okazji produkowania z niej czegoś nowego :)