Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)

środa, 20 lutego 2013

Trójbarwnie

Pod wpływem chwili i znalezienia intrygująco wyglądającego schematu powstał trójkolorowy kwiatek-broszka :) Zgodnie ze wzorem kolory miały być dwa, ale ja go sobie urozmaiciłam troszeczkę :)

Wygląda tak:




Coś mi nie do końca poszło z tymi dużymi płatkami... tzn. przez zamyślenie skręciłam dwa z nich w przeciwną stronę niż pozostałe, ale generalnie nie jest najgorzej ;)

To taki mój ostatni twór z zapasów, ale nie odpoczywam ;) Tzn. jeśli odpoczywam to z szydełkiem lub igłą w ręku :)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Lemoniada

Kiedy jakiś czas temu wysłałam swoje pierwsze podkubeczki do Ann (o czym pisałam tu)natychmiast otrzymałam maila (więc schemat się powtarza :)) z kolejnym zamówieniem :) Już wcześniej zamówiony został kwiatek-broszka w kolorze limonkowym (bo to przecież kolor sezonu będzie!!!:)). Potem lista poszerzyła się o podkubeczki w tym samym kolorze i liczbie SZEŚCIU sztuk w formie kwadratu.

Mi dwa razy mówić nie trzeba ;) Ale ileż ja się naszukałam włóczki w odpowiednim kolorze! Ostatecznie i tak kupiłam dwa rodzaje - cieńsza na kwiatek oraz grubsza na podkładki i szalik prezentowany w poprzednim poście.

Dużo czasu zajęła mi realizacja tego zamówienia przyjacielskiego, aż powoli zaczynałam mieć wyrzuty sumienia, choć nikt mnie absolutnie nie poganiał, ani nie wyznaczał terminów. Ja jednak już tak mam, że niecierpliwa jestem i chcę wszystko już, teraz, natychmiast :)

W piątek wszystko dotarło na miejsce, a ja mogę co nico wreszcie na blogu pokazać :)

Zacznę może od podkubeczków :)

Miały być kwadratami pełnymi, a nie babcinymi, jak te wcześniej prezentowane. Teoretycznie powinnam chyba dziergać same półsłupki, ale ja się chyba za szybko nudzę ;) Zasnęłabym przy takiej ilości półsłupków w równych rządkach :)


Dlatego wykombinowałam swój własny wzór. Po rządku półsłupków, powstały dwa rządki słupków, a potem nawet słupków podwójnych. Następnie półsłupki i wszystko jeszcze raz tak samo, tylko odwrotnie ;) Nie byłam pewna, co z tego wyjdzie i bardzo pozytywnie się zdziwiłam, kiedy po zakończeniu robótki okazało się, że podkładka jest idealnym kwadratem :D Kwadraciki mają boki o długości ok 12 cm (byłam tak zaaferowana pakowaniem, że zapomniałam zmierzyć :))


Komplecik zapakowałam w paczuszkę, a że byłam w walentynkowym nastroju to i serduszko dołączyłam :)



Przedmiotem zamówienia miał być jeszcze kwiatek. Tym razem zrobiłam go z trochę innego wzoru i nie do końca jestem z niego zadowolona. Ten poprzedni, który trafił do Julii, podobał mi się bardziej :) Ale może to tylko moje widzimisię ;)



No nie wiem.. taki wywinięty i krzywo-koślawy... Wielkość: jakieś 5-6 cm średnicy.

Żeby zrekompensować jego koślawość i też dlatego, że już tak mam, że coś od siebie dodać muszę ;) powstał drobiażdżek z resztki włóczki, która pozostała mi z motka włóczki wykorzystywanej na podkubeczki.



Mały (8-9 cm długości), wiosenny listek, który bardzo przypadł mi do gustu :) Jest naprawdę uroczy i dobrze zachomikowałam sobie schemat na jego wykonanie, bo jest takim drobiazgiem, do którego na pewno wrócę :) 



Jakoś tak na tych moich zdjęciach niewiele widać... Musicie mi na słowo wierzyć, że jest naprawdę fajny :)

Zmykam teraz pobyć trochę studentką ;) 



sobota, 16 lutego 2013

Spring znaczy wiosna

Zima co i rusz ponawia natarcie, zasypując nas śniegiem, a ja już tak bardzo marzę o wiośnie... Postanowiłam ją więc zaczarować!

Szukając inspiracji szydełkowych w sieci (a wierzcie mi, mogę grzebać bez końca i wciąż się zachwycać i ciągle wzdychać, że ja też chcę tak umieć, chcę to zrobić ;)) zobaczyłam szalik. Nie był to zwykły szalik. Był to szalik fikuśny, oryginalny. Szalik, który nosić mogą chyba tylko wyjątkowe osoby. A ja znam taką osobę, która jest wyjątkowym szalikowym zapaleńcem, powiększającym swoją kolekcję bez ustanku ;) Zobaczyłam więc szalik i wiedziałam, że chcę go zrobić dla Ann! Nie było to jednak łatwe!

Oto zawiła historia szalika co się zwie Spring :)



Kiedy go znalazłam od razu trafiłam na stronę Pani Anny, bo stamtąd on właśnie pochodzi (zdjęcie przenosi do źródła). Nie odnalazłam tam nic więcej poza zdjęciem gotowego produktu, więc włożyłam wiele wysiłku w znalezienie odpowiedniego schematu w sieci. Bezskutecznie :(
Napisałam więc komentarz z zapytaniem, czy jest szansa na zdobycie schematu i na drugi dzień dostałam maila z odpowiedzią, że niestety nie jest to możliwe. Jestem wdzięczna za tą odpowiedź, bo mam świadomość, że nie każdy pofatygowałby się żeby dać znak jak się sprawy mają.
Wiedząc już, że nigdzie nie zdobędę gotowego schematu postanowiłam zwrócić się o pomoc... Moją ostatnią deską ratunku miała być Marakyo!
Czy wspominałam już, że to Marakyo ostatecznie zainspirowała mnie do nauki szydełkowania? Na dodatek od razu zapewniła, że chętnie mnie w tej nauce wspomoże. I dlatego nie bałam się o tę pomoc zwrócić :)
I udało się! :)) Marta zapaliła się do pomocy i w rezultacie bardzo szybko dostałam nie tyle schemat szalika co... filmik instruktażowy! O jejciu! Mówię Wam, jaka ja byłam uradowana! :)
Filmik zrobiony w ten sposób, że po jednokrotnym obejrzeniu byłam w stanie zrobić szalik z zamkniętymi oczami! Instruktaż pierwsza klasa!
Od tej mojej prośby o pomoc upłynęło już troszkę czasu, bo rzecz się działa na początku roku, a w tym czasie zdążyłam nieco bliżej Martę poznać i przekonać się, że jest osobą nie tylko pomocną, ale też bardzo ciepłą, sympatyczną i przyjazną :) To strasznie miłe uczucie, kiedy szukając pomocy poznaje się tak fajne osoby!
Marakyo, jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję! Wielką radość mi sprawiłaś :) I podziękowania wielkie również dla Twojego Asystenta M. :) To jest dowód na to, że w małych rzeczach kryją się wielkie przysługi ludzi o ogromnych sercach - bo jak inaczej powiedzieć o bezinteresownym poświęceniu swojego czasu dla obcej osoby?

Wracając do pokręconej historii...
Wiedziałam już JAK zrobić szaliczek, nie miałam jeszcze Z CZEGO go zrobić. Ale bardzo szybko naprawiłam tą sytuację i zaopatrzyłam się w spore zapasy, które zresztą pokazywałam już w poście. Pozostało mi tylko zabrać się do pracy. Pomalutku, po troszeczku... ok, prawda jest taka, że wciągnął mnie totalnie i po kilku wieczorach był gotowy. ON, szaliczek Spring!


Jest zieloniutki, bo jego zadaniem jest przywołać wiosnę, już, natychmiast! ;) Jest długaśną żmiją, bo się chyba zapędziłam troszkę przy tym dzierganiu, źle przymierzyłam... rezultat taki, że składa się z 122 listków, co daje w sumie 275 cm długości!


Nie mam niestety zdjęcia na modelce, ale przymierzałam na sobie i doszłam do wniosku, że te niemal trzy metry fajnie dają się owinąć wokół szyi i dają całkiem przyjemny efekt :) Lubię ten szalik, niewykluczone, że zrobię taki dla siebie, tym bardziej, że został mi jeszcze jeden motek włóczki, który wystarczy na egzemplarz podobnej długości :)


Nie będę mówić o niedoskonałościach, choć mogłabym o nich cały rozdział napisać ;) 


Szalik był gotowy, więc pozostało mi już tylko zapakować go w kopertę i odpowiednio zaadresować. Niestety, dzielą mnie od Ann setki kilometrów, co znacznie utrudnia wręczanie spontanicznych upominków :(  Pozostaje tylko poczta i oczekiwanie na spisaną reakcję. 


List dotarł do Adresatki wczoraj, łącznie z zamówieniem przez Nią złożonym, o którym mowa będzie w kolejnym poście :) A ja od momentu jego wysłania przebierałam nogami z niecierpliwości i niepewności, czy aby na pewno się spodoba...


Chyba się spodobał :) I będzie zaklinał wiosnę od zaraz :) I długość też nie stała się przeszkodą, co mnie bardzo cieszy :) Niech się dobrze nosi i przyciąga wzrok właśnie wtedy, kiedy będzie taka potrzeba :)






czwartek, 14 lutego 2013

Walentynkowo

Witajcie Moi Drodzy w tym serduszkowym i słodkim dniu :)
Walentynki jedni lubią, a inni nie lubią. Niektórzy twierdzą, że nie obchodzą, bo miłość powinno się okazywać każdego dnia. Święta prawda, ale co stoi na przeszkodzie, aby 14-tego lutego okazywać ją szczególnie? Sztampowo, za pomocą Kiczowatych kartek, pluszowych misiów, czerwonych róż i lizaków-serduszek. Przecież KAŻDEGO dnia to też w walentynki :)

Niech zakróluje u Was kolor czerwony! Dużo miłości Wam w tym dniu życzę!

A ja wznawiam aktywną działalność blogową :) Wprawdzie jeszcze się sesja nie skończyła, ale mam co nieco do pokazania, więc w ciągu kilku kolejnych dni możecie spodziewać się u mnie regularnych publikacji ;)

Dziś post okolicznościowy :)

Serduszka szydełkowe przeróżne tworzyłam sobie stopniowo, a teraz pozbierałam je wszystkie razem, aby Wam zaprezentować :)




Są kolorowe i powstawały z różnych wzorów.



Te "przestrzenne" pachną różami :) A najmniejsze utworzyły girlandę...



Serduszkowo się u mnie zrobiło... Ale w walentynki inaczej być nie może :)

Wspaniałego dnia Wam życzę!

wtorek, 5 lutego 2013

SAL Lizzie Kate: W sercu maj

Przyszła pora na kolejną odsłonę SALu organizowanego przez Hanulka. Tym razem na ostatnią chwilę. Doszło do tego, że żeby wyrobić się w terminie stawiałam krzyżyki do późnej nocy, jednocześnie mniej lub bardziej angażując się w inne zajęcia ;) Postanowiłam więc, że za marcowy obrazek zabiorę się właściwie od razu, ale zaraz przyszła mi myśl, że to średnio możliwe, bo mnie kilka terminów jeszcze goni... Najważniejsze jednak, że zdążyłam :)

Lutowa kartka z kalendarza przedstawia ukwiecone serduszko. Nie bez przyczyny mówi się, że zakochani mają w sercu maj :) W lutym brakuje nam wiosny, ale przy okazji walentynek możemy ją trochę bardziej poczuć :) Niech więc nasze serca zakwitną :)

Wspominałam już chyba w zeszłym miesiącu, że bardzo podoba mi się kalendarz Lizzie Kate. Wzorki są naprawdę sympatyczne, kolory żywe i optymistyczne, a całość po prostu urocza. Cieszę się, że dołączyłam do tej zabawy :)

W tym miesiącu, w miejscu przeznaczonym na guziczki (z których zrezygnowałam w swoich obrazkach) przyszyłam po trzy zielone koraliki. Moim zdaniem prezentują się bardzo fajnie :) Może pomyślę nawet nad zakupem koralików w różnych kolorach, żeby uzupełnić nimi pozostałe obrazki :)

A tak wygląda moje serduszko :) Jeszcze ciepłe i to dosłownie, bo prosto spod żelazka ;)


I dla porównania zdjęcie zrobione bez lampy, jako dowód tego jak sztuczne światło zakłamuje kolory:

I zaczyna nam się już tworzyć kalendarz :)




Z przykrością muszę stwierdzić, że drugi SAL (Retro Koci Kalendarz) nie zostanie przeze mnie w tym miesiącu ukończony na czas. W sumie to poważnie zastanawiam się nad porzuceniem tego przedsięwzięcia - trochę to nie w moim stylu, ale chyba wolałabym ten czas przeznaczyć na Kobietę z bukietem, która leży porzucona i nie tknięta od momentu ostatniej wzmianki o niej na blogu...

Mam teraz gorący okres, ale w przyszłym tygodniu (choć raczej pod koniec) powinny zacząć pojawiać się tu moje zaległe twory szydełkowe :)




piątek, 1 lutego 2013

Prezent nie-niespodzianka

Uwielbiam niespodzianki. I to nie tylko kiedy dostaję coś niespodziewanie. Uwielbiam robić niespodzianki i czasem aż mnie skręca żeby pisnąć słówko lub dwa, ale powstrzymuję się, chcąc aby prezent ode mnie był całkowitym zaskoczeniem :) Nie zawsze jest mi dane oglądać reakcje na żywo, ale to nie zmienia faktu, że... uwielbiam niespodzianki :)

Tym razem jednak nie było niespodzianki. Pisząc o swoich podkubeczkach zniszczyłam na to szansę ;) Ale może nie tak zupełnie..?

W momencie kiedy pojawia się ten post ja (po wielkich perturbacjach) jestem w Poznaniu. I myślę, że moje wytwory trafiły już do właściwych rąk.
A co takiego zrobiłam tym razem?

Oczywiście obiecane podkubeczki! Z nowego wzorku, w dwóch rozmiarach.
Jedna para trafiła do rączek Julii, drugą przygotowałam dla Jej Mamy, w podziękowaniu za gościnę :)

A wyglądają one tak:





Średnica 12 cm

Średnica  8,5 cm

Podkubeczki te powstały z nowego motka czerwonej włóczki :) Jest to akrylowa włóczka "Kot" - wyczytałam, że ta włóczka zastępowana jest przez "Puchatą kotkę" i ubolewam nad tym faktem, bo znając obie włóczki stwierdzam, że dużo bardziej lubię Kota. Ale nie o rynku włóczek miał być ten post ;)

Oprócz podkładeczek przygotowałam też coś jeszcze - no, tak całkiem bez niespodzianek być nie mogło przecież ;) Choć chyba można było się domyślić... nie wnikam ;)

Są to dwie broszki w "kolorze sezonu" ;)

Pierwsza, mniejsza, z prezentowanego już wzorku. Niewielki kwiatek wykonany z akrylowej limonkowej włóczki Elian Nicky  szydełkiem 4 mm.

Średnica 5,5 cm

A do kompletu drugi kwiatek, z przypadkiem wyszukanego w sieci wzorku (jak wyszukałam to musiałam spróbować, tak? ;)). Tym razem w ruch poszło szydełko 6 mm i wspomniana wcześniej Puchata Kotka - na potwierdzenie, że to kolor sezonu - również zieloniutka ;)

Średnica 11 cm





Dużo zdjęć tym razem i chyba mniej mojego gadania ;) I może niech tak zostanie :) Szykuję się do wyjazdu :)

Kolejne twory już wkrótce ;)