I wreszcie miś...
Historia tego misia jest długa i dość tragiczna :D
Już dawno Wam wspominałam, że dostałam zamówienie na wykonanie misia TT o tematyce szkolnej. Wybór padł na Graduation.
Zaczęłam od zakupu muliny, bo szarości już się powoli kończyły. W związku z tym, że posiadam nitki wyłącznie z DMC postawiłam na zamienniki i nie kupiłam muliny Anchor zgodnie z zaleceniami do wykonania misia. Sprawdziłam jakie kolory odpowiadają tym, które mi są potrzebne i zamówiłam... to co przyszło w sumie niewiele miało wspólnego z szarością... był fiolet, beż, brudna zieleń... Myślałam, że się wścieknę, ale postanowiłam haftować z tego co mam i modlić się, żeby efekt nie był ciężkostrawny.
Kolejną przeszkodą okazał się czas, ale to nic nowego... Na wykonanie misia, którego powinnam wyhaftować w czasie około tygodnia (zakładając niewielką aktywność robótkową wieczorami) miałam dwa miesiące. Ledwo zdążyłam na czas... Czułam się rozczłonkowana między różne robótki oraz inne obowiązki, zawsze było coś, co ciągnęło mnie bardziej.
I najgorsze ze wszystkiego: były momenty, kiedy haftując ten malutki obrazek dochodziłam do wniosku, że nigdy więcej igły nie chwycę, a już na pewno nie po to żeby wymalować misia TT. Tak bardzo mi z nim nie po drodze było. Męczyłam się okrutnie i miałam ochotę cisnąć go w kąt, naprawdę. Okropne uczucia. Pomyślałam sobie "dziękuję bardzo, nigdy więcej". Jednak nienawidząc, wiedziałam jednocześnie, że już mi się szykują kolejne projekty, kolejne rzeczy mam w głowie ułożone w plan. I w planie tym na pewno są jeszcze dwie literki T ;) Tylko tym razem muszę kupić mulinę Anchor :D
No to czas na efekty tych moich morderczych zmagań ze słodkim misiem ;) Efekt końcowy wręcz zachwycający, jeśli pomyślę sobie o tych męczarniach ;)
Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!
Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)
Oj, faktycznie nie było Ci z nim po drodze, ale efekt jest niesamowity! Już pisałam, że uwielbiam misie TT i sama też kilka wyhaftowałam, ale absolwenta nie, więc się zachwycam :) Sama chyba muszę sobie takiego zrobić z datą obrony ;) Natchnęłaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje męki były inspirujące ;P Jakiś pożytek z tego wszystkiego jest ;)
UsuńHistorię misiu ma bogatą. ;) A że wyszedł super i efekt powala, to chyba można przymknąć oko na męczarnie! :) Ślicznie, a teraz zmykam znów do ciasta. ;) Buziak. :*
OdpowiedzUsuńA z daleka to nawet nie widać, że on wcale nie jest szary ;)
UsuńOko już przymknięte, już się w sumie następnego doczekać nie mogę... ach, dziwna jestem, wiem ;)
Niesamowite będzie to ciacho :)
mimo niepowodzeń miś wyszedł przepiękny, a wręcz powiedziałabym że wyszyty z sercem :-) gratuluję tym bardziej :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDla mnie po tej mordędze każdy efekt byłby cudowny :D
Ja póki co zbieram tylko schematy z tym misiem ale jakoś nie miałam jeszcze odwagi się za nie zabrać :).
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś zamiennik z szarego zrobił mi fioletowy kolor ...
Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło bo misiu wyszedł super :).
Miśki potrafią dać w kość, ale w gruncie rzeczy są słodkie i efekt końcowy jest wart pracy :) Odwagi więc życzę :)
UsuńW bólach się rodził ale jaki piękny wyszedł:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOj Ty biedactwo. Jak każda matka rodziłaś w bólach, ale mam nadzieję, że efekt końcowy Ci je zrekompensował :) Misio cudny.
OdpowiedzUsuńGdyby porody tylko tyle wysiłku kosztowały to świat byłby piękniejszy ;)
Usuń;)
UsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńDlatego nie ufam tym przelicznikom, wolę sama porównać na własne oczy kolory :) Miś mimo wielu przejść wyszedł słodki :)
OdpowiedzUsuńTak, tylko problem pojawia się przy zamawianiu w sieci :/
UsuńDlatego ostatnio w wolnych chwilach tworzę sobie własną kartę kolorów z próbkami nici ;)
OdpowiedzUsuńI to jest metoda! :)
Usuń