Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)

wtorek, 3 listopada 2015

Blogowy maraton listopadowy: pycha

Dziś w maratonie słowo-klucz bardzo dwuznaczne. Bo co mi pierwsze na myśl przychodzi?



Zdjęcie pierwsze, to moje popisowe muffiny, o których wspominałam nawet na blogu. Na drugim zdjęciu tort walentynkowy z ubiegłego roku. Też był pyszny :)
Lubie słodkości i raczej to one kojarzą mi się z czymś pycha, znacznie rzadziej będzie to danie wytrawne :) 
Lubię też piec, a w związku z tym, że przez ostatni rok nie mam takich możliwości (nowa kuchenka, w której działa piekarnik wciąż jest na liście zakupów ;)) to w ubiegły weekend wyżyłam się w tym temacie, korzystając z piekarnika Mamy :) Muffiny czekoladowo-bananowe też oczywiście były w repertuarze :)

Ale jest też druga pycha...

Jeden z siedmiu grzechów głównych, wyniosłość, zawyżona ocena samego siebie, przeświadczenie, że jest się lepszym, wręcz doskonałym. 
Moja samoocena zawsze była na zaniżonym poziomie. Z tego braku wiary w siebie wyleczyło mnie rękodzieło, które pozwoliło mi uwierzyć, ze coś potrafię, do czegoś się nadaję, wychodzi mi. Czy przerodziło się to w pychę? Mam nadzieję, że nie :) Potrafię być krytyczna wobec tego co zrobię, ale nie próbuję kryć dumy ze WSZYSTKIEGO co zrobię. Bo nawet jeśli nie jest doskonałe, to każdorazowo przynosi mi nową naukę. Jest jeszcze masa rzeczy, których nie wiem, ale lubię porywać się na głęboką wodę i podejmować się zadań, które znacznie przekraczają moje dotychczasowe umiejętności. Kończąc taką robótkę czuję dumę, która może nawet chwilowo przysłania niedociągnięcia. :) Ale kiedy oglądam w sieci piękne projekty uzdolnionych dziewczyn (i chłopaków :P) znów czuję się malutka. Długo jeszcze będę dochodzić do takiego poziomu, o ile w ogóle to kiedyś nastąpi :) 


3 komentarze:

  1. A wiesz, że moje pierwsze skojarzenie też było, że coś jest pycha?^^
    Podejrzewam jednak, że Maknecie chodziło o tę drugą, gorszą... Bardzo łatwo jest przejść od bycia dumną i pewną siebie do pychy. Czasem dobrze sobie samemu zrobić zimny prysznic, bo nie ma nic gorszego dla otoczenia niż samozachwyt ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie chodziło, ale słowa-klucze zawsze dają otwartą drogę do interpretacji i przerabiania ich po swojemu. Przez to jest ciekawiej, u każdego przeczytamy coś zupełnie innego.

      Jeśli zaś chodzi o samozachwyt - rzeczywiście, nie jest zdrowy. Ale osobiście nie lubię też kiedy przesadza się w drugą stronę. Jak ktoś wiecznie opowiada o swojej niedoskonałości, braku wprawy i złym wykonaniu (odnoszę się do rękodzieła) to aż ciśnie mi się na palce komentarz: "To po co to robisz?" Chodzi mi o sytuacje, kiedy ktoś prezentuje ładna pracę, dokładną, schludną i całkowicie poprawną, ale opisuje ją jakby była jakimś paskudztwem. Nie wiem, czy to kokieteria, czy jakiś ukryty cel, ale nie rozumiem dlaczego ktoś miałby zajmować się czymś, czego efekty go nie zadowalają, nie podobają mu się.
      Na drugim biegunie są osoby, które wyraźnie nie mają drygu, ale mimo wszystko działają. I chwała im, jeśli tylko sprawia im to przyjemność to nic więcej nie potrzeba. Dziwi mnie tylko, że mają śmiałość swoje prace sprzedawać...

      Usuń
  2. Jak zobaczyłam słowo pycha, to w ogóle nie pomyślałam o czymś co może być pyszne. Poszłam w tą drugą stronę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli poświęcisz mi chwilkę i napiszesz komentarz :)