Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)

środa, 16 września 2015

Wspólne dzierganie i czytanie: debiut

Zadebiutuję dziś w czymś zupełnie dla mnie nowym... Wspólne dzierganie i czytanie u Maknety to akcja, której nie da się nie zauważyć :) Ja spotykam się z postami z tego cyklu od dawna, lecz dopiero teraz postanowiłam dołączyć. Jak już wspominałam, upatruję w tej akcji sposób na reaktywację swojego bloga :D Plan jest taki, żeby w środy pojawiały się posty ze stosem nitek i książek, a oprócz tego w każdym tygodniu prezentacja gotowych prac, czyli najzwyczajniejsze posty "standardowe". Okazuje się, że wcale nie jest łatwo taki plan zrealizować! Ale nie ma co się zastanawiać nad przeciwnościami, trzeba się po prostu brać do roboty :D


Dziś zdjęcie szarobure, takie mocno jesienne. Robótki właśnie takie ostały mi się na drutach (tak, tak, aktualnie nic szydełkowego się nie dzieje, druty mnie pochłonęły bez reszty), a i późna godzina wykonania zdjęcia oraz aura zrobiły swoje :(


Dziergają się dwie rzeczy: chusta i sweter. Nie będę zdradzać szczegółów (to też będzie zasada mojego udziału w akcji :)), jak skończę to pokażę wszystko :) Robótki, które załapały się na zdjęcie to moje tzw. "w wolnej chwili" - tj. zabieram je ze sobą wszędzie i dziergam jeśli znajdę chwilę. Chwilę taką znajduję nie zawsze, więc rosną one w dość ślimaczym tempie ;) Ale w związku z tym, że "wykończyłam" różne inne rzeczy, jedna z nic (najprawdopodobniej chusta, bo jest jej już więcej) wejdzie na pierwszy plan działania. Jednak na tym pierwszym planie będzie musiała zmieścić się jeszcze z haftem, bo tak się jakoś stało, że chwyciłam znów za kanwę i mnie wciągnęło. A jak mnie już wciągnęło to nie chciałabym przestawać, bo szkoda byłoby zmarnować hafciarskie odrodzenie :D

Czyta się "Białe piekło" M.J. McGrath. Książka kupiona przypadkiem, w koszu z tanią książką (uwielbiam takie buszowanie!). Czyta się już dość długo, ale u mnie z czytaniem tak jest, że posuwa się jeszcze wolniej niż najbardziej ślimacząca się robótka... Brak czasu po prostu (przez ostatni miesiąc przeczytałam zaledwie kilka stron, książka leżała właściwie zapomniana). A "Białe piekło" towarzyszyło mi podczas największych upałów letnich. choć mentalnie chłodząc mnie trochę. Swoją drogą to zabawne czytać w 40-stopniowych upałach, że zaczyna się wiosna, więc temperatura kształtuje się w mniej więcej na poziomie minus 20 stopni, albo że przyjezdny rozgrzał pomieszczenie do tropikalnych temperatur, tj. 15 stopni :) I w sumie po czymś takim upały jakby mniej mi przeszkadzały - wolę je, niż taką wieczną zimę arktyczną... Teraz to już wypadałoby tę książkę skończyć, bo zaczyna powoli przypominać o zbliżającej się zimie... brrrrr... Jestem dopiero w połowie, ale w związku z tym, że jest to kryminał, to ta połowa powinna mnie zacząć wciągać bez reszty ;) No właśnie, bo trochę o treści by się przydało. Zacytuję okładkę:
Edie Kiglatuk, pół Innuitka, pół biała, jest najlepszą przewodniczką w dalekim zakątku Arktyki. Jednak nie cieszy się szacunkiem starszyzny rządzącej w izolowanej społeczności tubylców na Wyspie Ellesmer'a. Podczas prowadzonej przez nią wyprawy jeden z uczestników zostaje śmiertelnie postrzelony. W tym samym czasie bliska jej osoba popełnia samobójstwo. Choć te wydarzenia na pozór nie wiążą się ze sobą, Edie podejrzewa, że jest inaczej. Postanawia sama znaleźć rozwiązanie tej sprawy. W tym celu musi jednak opuścić swoją wioskę i wyruszyć na dalekie krańce tundry.
A teraz zmykam do kuchni, pora na obiad...


12 komentarzy:

  1. Książka mnie zaciekawiła, zapiszę sobie tytuł, może będzie w bibliotece. Ja też biorę udział w środowych spotkaniach u Maknety właśnie w celu mobilizacji mojego rozwlekłego tępa w ostatnim czasie do czekokolwiek. I też nie na każą środę udaje mi się zdążyć. Jestem ciekawa chusty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mieć jakiś impuls do regularności. I dobrze, że nie jest to przymus - uda się to świetnie, coś wypadnie i przeszkodzi - nic się nie stanie, bo za tydzień znów można dołączyć :)
      Chusty też jestem właściwie ciekawa, bo nie zdecydowałam jeszcze jak będzie ostatecznie wyglądała :D

      Usuń
  2. Dostrezgam podobienstwa meidzy nami: ja tez tak slimacze wszystko ;) Ksiazki chyba ruzeczywiscie bardziej niz dzierganie, ale tak lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna ta akcja jest, może w końcu ruszę tyłek do pracy i zacznę kończyć moje robótki, bo w czytaniu wyrabiam się super. ;) Książka brzmi ciekawie, ale mnie akurat ta pozycja by się ślimaczyła... Buziak. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz - nie można być super we wszystkim ;) Grunt, że czytanie nadrabiasz :) SoLL już skończona?

      Usuń
  4. Nie pokazałaś dokładniej swoich robótek i to jest powód do tego by zaglądać do Ciebie częściej .

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam taki sam plan w ramach pisania ale nie zawsze się udaje zrealizować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ważne, że nie zawsze, ważne, że czasem się UDAJE :)

      Usuń
  6. Witam w WDiC :-) Udział w akcjach tego typu to dobry sposób na rozruszanie bloga i pokazanie go większemu gronu czytelników, nie mówiąc już o korzyściach wynikających z czytania.

    Zrobiłam sobie szybki spacerek po Twoim blogu i jestem pod wrażeniem różnorodności prac. Urzekły mnie skarpetkowe zabawki i szydełkowe skrzaty.

    Do zobaczenia na następnym WDiC :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za miłe słowo i zapraszam częściej, nie tylko w ramach WDiC :)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli poświęcisz mi chwilkę i napiszesz komentarz :)