Będąc już "dużą dziewczynką" poczułam ZEW. Zaraziłam się. Postanowiłam spróbować. Najpierw pojedynczo, potem całymi stadami. W ten sposób poznawałam nowe techniki rękodzielnicze. Nadal jest wiele takich, które pozostają dla mnie tajemnicą. Być może kiedyś po nie sięgnę. Póki co cieszę się tymi które zmam, zgłębiam je i... nieustannie żałuję, że mam dla nich tak mało czasu!

Każdą chwilę poświęcam na pasję! Witam Cię w moim rękodzielniczym świecie przyjemności :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 września 2015

Otul jesień: wielka porażka i równie wielka wygrana ;)

Ile to już czasu minęło? Wcale nie będę liczyć i głośno nie powiem, że prawie rok. Udzieg, który dziś zaprezentuje ma u mnie bardzo długą historię, ale już wiem, że to nie jedyny, który tworzy się burzliwie ;) Historię wyzwaniowego swetra znajdziecie TU - w zeszłorocznych postach.
Powstał. Został spruty. Powstał. Ale nie na czas. A potem jeszcze wypadałoby zdjęcia zrobić. Jednym słowem poległam po całości. Jako organizatorka wyzwania powinnam się lepiej spisać - tak uważam i nic mnie w moich oczach nie usprawiedliwi i nie rozgrzeszy ;)
Przyjęłam jednak tę porażkę, przetrawiłam ją, dojrzałam też do prezentacji swetra i... być może reaktywacji bloga? ;) Chyba dobrym na to sposobem będzie wzięcie udziału we "Wspólnym dzierganiu i czytaniu u Maknety"... Dziś już piątek, więc od przyszłego tygodnia..? Ale żeby nie odkładać "do juta" już dziś blog prezentuje się w nowej odsłonie. Nowa szata na zachętę, żebym poczuła świeży powiew i nabrała znów wiatru w żagle :)))

Ale wracając do swetra! Choć organizacja wyzwania mnie rozłożyła, to jednak sweter powstał i na dodatek nadaje się do noszenia! :D I to jest powód do dumy, to jest ta moja wygrana! Bo przecież to był pierwszy taki mój wielki projekt ciuchowy, jest się z czego cieszyć. Więc się cieszę :)

Sweter przez rok od powstania swoje przedszedł :D Był moim bazowym ciuchem jesienno-zimowym, więc jak najbardziej wpisał się w temat wyzwania - otulił ponure miesiące :) Jakoś w połowie sezonu odkryłam dlaczego musiałam wydłużać rękawy w stosunku do rozpisanego wzoru (i to o jakieś 10 cm!). Stało się to zupełnie przypadkiem, kiedy to moja mama postanowiła zrobić mi przyjemność i mi ten sweter wyprała. Co prawda ręcznie (bo do takiego prania został odłożony), ale za to... mokrusieńkiego powiesiła go pod prysznicem na wieszaku ubraniowym do wyschnięcia. Jako że sam sweter waży coś koło 700 gram, to mokry osiąga wagę słonia... efekt był do przewidzenia, całość wydłużyła się o 10-15 cm. Rękawy też! :D Na szczęście nie wpłynęło to na użytkowość swetra - jedynie rękawy muszę wywijać, ale w takiej wersji też się nieźle prezentują :)

Chcielibyście wreszcie zobaczyć ten sweter? Proszę bardzo! Zdjęć trochę będzie....

Pierwsze - w zimowej scenerii, bo to właśnie zimą, w Pierwszy Dzień Bożego Narodzenia, kiedy to święta zaskoczyły nas śniegiem natchnęło mnie do urządzenia sesji. Ostatecznie jednak zdjęcia nie wylądowały na blogu, co zamknęłoby temat wyzwania z mojej strony. Po prostu nie byłam zadowolona z efektów. Fotograf nie przejawiał chęci współpracy, a i dla mnie nie był to najlepszy dzień. Jednak żeby udowodnić, że miałam zamiar...



kici, kici... któż to się tam czai pod świerkowymi gałązkami? ;)


Mamy i małego rozrabiakę :) 


Do sesji z prawdziwego zdarzenia doszło pod koniec sierpnia, w czasie wakacji moich i F. Za plener posłużył nam ogród wokół domu, w którym wynajmowaliśmy pokój. I tym razem z efektów jestem zadowolona. BARDZO! :)



Widzicie zakładkę na rękawie? Nie planowałam jej :D Po prostu w połowie wszywania pierwszego rękawa stwierdziłam, że pojawi mi się nadmiar. Już tak bardzo chciałam mieć przygodę ze swetrem za sobą, że zrobiłam zakładkę zamiast pruć :D Przy drugim rękawie postarałam się żeby wyszło tak samo i w ten sposób dodałam do projektu coś całkiem od siebie :D 


W użytkowaniu rękaw jest jeszcze dłuższy... zawsze można podwinąć :D



Kokosowe guziczki dodają mu uroku - lubię je!


Pod światło - pięknie!






Zapamiętajcie to krzesło, pojawi się w jeszcze jednym sweterkowym poście :D

Uff... Udało się! Wyszydełkowałam sweter, zrobiłam mu sesję i napisałam posta! Tak! To jest sukces! A jeśli ktoś dotrwał do końca i przeczytał wszystko co napisałam, to też może sobie dziś w kalendarzu sukces wpisać :)

Pozdrawiam!

Izzy



środa, 18 czerwca 2014

Oszalałam

Zapewne oszalałam, taką sobie sama diagnozę wystawiłam ;) Bo przecież wokół mnie kilka rozpoczętych robótek różnego rodzaju, do rąk pcha się cudna KARISMA, z której powstanie wyzwaniowy sweter (czy jest jeszcze ktoś, kto nie wie o akcji "Otul jesień"? No to klikamy prędziutko i się zapisujemy :)) a dziś zakorzenił się w mojej głowie pomysł na kolejny duży projekt. Oszalałam!

Kilka dni temu widziałam w fejsbukowiej grupie szydełkowej sukienkę. Wyczytałam tam też, że opis jej wykonania znajduje się w najnowszym wydaniu Małej Diany... Byłabym o sukience zapomniała, gdyby nie to, że byłam dziś przypadkiem w sklepie i przypadkiem w ręce wpadła mi Mała Diana... kupiłam, stwierdziłam, że pewnie zrobię ją za 5 lat :D A potem przypomniałam sobie, że prawdopodobnie we wrześniu będę szła na wesele. Mogłabym sobie tę sukienkę na wesele wydziergać... No i przepadłam! Oszalałam!


Aktualnie rozglądam się za włóczką. Chciałabym bardzo zrobić ją z takiej nitki na jaką jest wzór rozpisany, a ta niestety w Polsce niedostępna. Napisałam to jednego internetowego sklepu, który dystrybuuje włóczki tego producenta - może ściągną ;) A jak nie, to będę szukać zamiennika... A sukienkę mieć będę! :D

Nie wspomnę już, że w tej Dianie jest taki jeden piękny sweterek... Oszalałam!
Specjalnie dla Asi sweterek:

środa, 12 czerwca 2013

Drobne zakupy ;)

Oj, trafiły mi się ostatnio okazje. Oj, wspaniałe okazje mi się trafiły. A że okazje mają to do siebie, że trafiają się okazjonalnie to skorzystała z niemal wszystkich :D

Zrobiłam małe zakupki włóczkowe. Kupiłam resztki, włóczki częściowo używane, wygrzebane z dna szafy zapasy - idealne do ćwiczeń ;) No bo wiadomo, że są pewne projekty, które będę wymagały zakupów w pasmanterii :)

Oto moje skromne zakupy:


Jakieś 5 kg włóczki za bazcen :)


Kupiłam jeszcze więcej, to znaczy zakupiłam i poprosiłam o wycenę kosztów przesyłki, ale po sprzedawcy słuch zaginął, więc chyba przesyłki nie będzie ;) Tak czy inaczej zapasy mam wystarczające :)

czwartek, 2 maja 2013

SAL Lizzie Kate: Wiosna w Zaciszu

Przyszedł maj, a wraz z nim przyszła wiosna :) Wczorajszy dzień był w moim Zaciszu przepiękny i sprzyjający całemu gronu gości, którzy nas odwiedzili. Początek sezonu urlopowego oznacza dla mnie więcej pracy, przez co cierpieć będą teraz moje robótki. 

Niektóre z moich prac mają ściśle określone terminy, wobec tego one zyskują status priorytetu, kiedy czasu ucieka niezauważenie. Tak też stało się tym razem. Początek kolejnego miesiąca oznacza konieczność pojawienia się kolejnego SALowego obrazka, wobec tego musiałam na chwilę odłożyć metryczkę. Na szczęście dla mnie Martyna jest bardzo wyrozumiała i pozwoliła mi zrobić taką przerwę ;)

Tym razem kartka z kalendarza Lizzie Kate sprawiła mi trochę problemów... Zabrałam się za nią w momencie kiedy byłam zmęczona, co zaprowadziło mnie trochę w maliny ;) Wyhaftowałam ramkę i dopiero kiedy chciałam zabierać się za napis zorientowałam się, że trzymam w ręku schemat kwietniowego obrazka! Ramka byłą różowa, a powinna być zielona! Wprawdzie mogłam to tak zostawić, ale... sprułam i zaczęłam od początku! Musi być tak jak być powinno ;)

A oto jak wygląda maj w interpretacji Lizzie Kate:


Obrazek przedstawia budkę dla ptaków i trzy kolorowe ptaszorki :) Powiem Wam szczerze, że patrząc na schemat nie mogłam wpaść na to co przedstawiają te trzy "trójkąty". Dopiero kiedy zobaczyłam wyhaftowany przez jedną z koleżanek biorących udział w SALu gotowy obrazek dostrzegłam w "trójkątach" ptaszki :)

Budkę ozdobiłam małym guziczkiem, który ma przedstawiać wejście do domku :)


A cała kanwa przedstawia się w tym momencie następująco:




Temat obrazka zainspirował mnie do pokazania Wam fragmentu miejsca, w którym mieszka, pracuję i tworzę :) Teraz, wiosną, nieustannie słuchać tu można tu przepięknych ptasich śpiewów, od świtu do zmierzchu. Wieczorem z kolei rozbrzmiewają koncerty żab. 


Kliknięcie w zdjęcie przeniesie do albumu, w którym znajduje się klika nowszych i starszych zdjęć z różnych okazji :) Zapraszam do podglądania mojego Zacisza :)

A teraz wracam do pracy. W wolnych chwilach nie zapominam o robótkach. Na tamborek wróciła metryczka, ostatnio dostałam zamówienie na kolejnego misia TT, poza tym w najbliższym czasie wiele będzie okazji do obdarowywania kochanych osób, więc nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek ;)

Życzę Wam słońca na resztę tego długiego weekendu, który w tym roku wyjątkowo kapryśny się okazuje :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Igła, szydełko, milion projektów na raz...

Jak wiecie pracuję teraz w wolnych chwilach nad metryczką zamówioną przez Malwinę. Umówiłyśmy się na publikację etapów pracy i właśnie teraz mogę pierwszy taki etap zaprezentować. Jeszcze dziś obrazek trochę urośnie, ale na tą chwilę przedstawia się tak:


Powiem Wam, że mając kanwę na tamborku nie widzę dokładnie efektów. Widzę pojedyncze krzyżyki, które jeszcze nie łączą się w obraz. Ale tu, na zdjęciu już ten efekt jest widoczny :)

Mogłoby być może tych krzyżyków troszkę więcej po takim czasie, ale jakoś mnie tak nosi ostatnio ;) Z tego noszenia powstał koszyk z ostatniego posta, a teraz w tym koszyku zrobiło się bardziej tłoczno:


Dodatkowe dwa kolory włóczki i początek robótki, taka próbka, bo nie pozwoliłam sobie żeby mnie całkiem wciągnęło ;) W końcu obiecałam, że metryczka będzie priorytetem... :)


Miłego wieczoru Wam życzę i ciepłej niedzieli :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Odhaczony z listy ;)

Posiadam własną, w głowie zapisaną listę "to do" - wzory, które chciałabym wypróbować, przedmioty, które chciałabym zrobić, coś czego chciałabym się nauczyć. Lista jest długa i ciągle się wydłuża :) Inspiracje czerpię z przeróżnych miejsc i tylko czasu mi brakuje, na ich realizację.

Ale wczoraj po bardzo pracowitym dniu usiadłam i odhaczyłam jedną pozycję z tej listy. Porządkując leżące pod ręką przydasie robótkowe stwierdziłam, że muszę mieć coś co pomoże mi trzymać je w ładzie, bo inaczej wkrótce zginę ;) Wiedziałam od dawna czym będzie to "coś". Szydełkowy koszyk!

Wzór znalazłam na blogu Pomarańczowy kot już dawno i wiedziałam, że prędzej czy później go wykorzystam :) Jego wykonanie jest bardzo proste i mi zajęło ok. 4 godzin, a nie jestem w szydełkowaniu jeszcze bardzo biegła ;) Obserwując rosnącą robótkę stwierdziłam, że nie pójdę spać póki jej nie ukończę, więc poszłam spać po 1 w nocy, z bolącymi z przesilenia dłońmi ;) Ale warto było!

Oto efekt mojej nocnej randki z szydełkiem :)



Prosty wzór składający się z samych półsłupków urozmaiciłam rzędem słupków i dwoma rzędami wykonanymi z włóczki w kontrastującym kolorze - bardzo lubię takie niestandardowe połączenia kolorów ;) Na koszyk zużyłam prawie cały motek limonkowej Puchatek Kotki, który pozostał mi po wykonaniu szalika Spring i kwadratowych podkubeczków



Koszyczek doskonale mieści wszystko to, co lubię mieć zawsze pod ręką, niezależnie od tego, czy szydełkuję, czy haftuję ;) Po zewnętrznej stronie przypięłam kwiatek-igielnik, a po wewnętrznej zawiesiłam agrafki, które dotąd nie miały stałego miejsca pobytu ;) A w środku to co robi się teraz, czyli  motek brzoskwiniowej włóczki wraz z początkiem robótki, którą prezentować będę w czerwcu ;) No i coś na osłodę - woreczek moich ulubionych krówek :)

Skoro mam już koszyczek i porządek w podręcznych przydasiach... mogę wrócić do metryczki, żeby móc w najbliższym czasie pokazać jak urosła na kanwie ;)

Pozdrawiam Was słonecznie!


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Zakupowo i "Kobieta z bukietem" tydzień pierwszy :)

Witajcie :) Przybywam kichająca i przeziębiona :/ żeby się pochwalić troszkę ;) Dotarły dziś do mnie moje zakupy i tym samym utworzyły mi się zapasy materiałów :) Na razie wszystkie włóczki wylądowały w pudle po butach i póki co tam pozostaną. Ale przyszłościowo będę musiała pomyśleć o jakiejś organizacji pracy i wygospodarowaniu miejsca na wszystkie bibeloty, a to na moich 9 metrach kwadratowych może nie być proste ;)

Włóczki zakupione, bo mam plany ;) Mam też zamówienie konkretne, wiosenne :) Jakby ktoś jeszcze nie wiedział to limonkowy będzie kolorem sezonu! :) Będzie więc broszka-kwiatek w cytrynkowo-zielonym kolorze, będą podkubeczki o zupełnie nowym kształcie (mam nadzieje że wyjdą, bo jeszcze nie próbowałam ;))

A oto mój zestaw włóczek:


Na drugim zdjęciu pojawił się też motek włóczki czerwonej, którą zakupiłam w pasmanterii stacjonarnej. Ostatnio rozglądam się po okolicy, ale niestety chyba nie będzie mi dane znaleźć dobrej, bogatej pasmanterii w pobliżu :( Na szczęście jest jeszcze internet :) Choć tu to często zakupy w ciemno... Tym razem nie ma większych rozczarowań na szczęście :)

Poza włóczką zakupiłam podstawowe narzędzia pracy, czyli SZYDEŁKA! Dużo szydełek :) 24 sztuki w rozmiarach od 0,9 mm do 6,5 mm. Zapakowane w zamykane na zamek etui. Teraz mam czym pracować :)



I jeszcze drobiazgi, czyli agrafki, które przydadzą się, skoro broszki mam w zamiarze robić :)

***
 Mogę się też pochwalić pierwszym etapem pracy nad "Kobietą z bukietem". To co przedstawia w tej chwili  kanwa to brązowa, nieregularna plama :) Ale muszę powiedzieć, że od momentu pierwszego przeciągnięcia muliny widziałam, że to naprawdę będzie imponujący obraz! Półkrzyżyki, które na razie postawiłam, powstały z poczwórnej wiązki muliny, dzięki czemu haft jest naprawdę gęsty i przestrzenny. Nie mogę doczekać się co będzie dalej ;) 


Muszę jednak powiedzieć, że nie poszło jak z płatka... Jest taki jeden malutki fragmencik tej plamy, który prułam DWA razy, bo nie mogłam się doliczyć! Na szczęście za trzecim podejściem udało mi się trafić we właściwe rzędy ;) 

A teraz zarządzam przerwę! Choć strasznie mnie ciągnie do tych nowych włóczek... bo one takie mięciutkie, takie nieznane... chciałoby się chociaż spróbować... Ale obowiązki wzywają, niestety...

Pozdrawiam Was serdecznie :)


niedziela, 30 grudnia 2012

Jak spędzić ostatnią niedzielę roku?

Myślałam, że już się tu w tym roku z nowym postem nie pojawię, ale poczułam wewnętrzny przymus do nauki (żeby mnie tak naszło na studiowanie jeszcze...) i muszę, po prostu muszę, przedstawić tej nauki efekty :) Przecież obiecałam, że będzie krok po kroku :)

Haftowałam sobie styczniowy obrazek Lizzie Kate i krążyłam po domu z kanwą w ręku. Tak przysiadłam, gdzie indziej przycupnęłam. Ale coś w środku ciągnęło mnie w zupełnie inne rejony. Odłożyłam tamborek i ruszyłam na poszukiwania ;)

Pokażę Wam fragmencik mojego stolika, który dokumentuje, że to wszystko prawda ;)


Jest herbatka, jest hafcik i jest też... Tak, szydełko! 

Szydełko jest atrybutem jednego z tych moich cichych planów noworocznych ;) Naoglądałam się w blogosferze szydełkowych cudów i stworków przeróżnych i jak to zwykle ze mną bywa, poczułam, że też tak chcę ;))

Pamiętam, że rozmawiałam o tym z marakyo z bloga Bonsai'owe robótki. Zyskałam nawet obietnicę pomocy przy nauce ;))

Jednak przy pierwszych krokach posłużyłam się instrukcjami zaczerpniętymi z YouTube. Trafiłam, na dobrą nauczycielkę i teraz, po nieco ponad godzinie od odnalezienia szydełka i mniej więcej pasującej do jego rozmiaru włóczki w domowych zbiorach, mogę pochwalić się pierwszymi efektami :)

Najpierw powstał łańcuszek. Niby prosta rzecz, ale włóczka nie chciała jeszcze współpracować z szydełkiem w moich dłoniach. Po chwili jednak wypracowałam system i jest :) Pierwszy i nawet równy :))


Kolejna lekcja Podstaw szydełkowania to półsłupek... No to proszę bardzo ;)
Od razu dwa rzędy, bo jak Mama rzuciła okiem to natychmiast dorobiła swój rząd, tak dla przypomnienia sobie ;) Dzięki temu całość jest prosta, bo mój rządek półsłupków był troszkę kopnięty ;))


Lekcja trzecia: słupek. Początkowo wychodziło jak po maśle, raz-dwa, lepiej niż z półsłupkami, potem w połowie kryzys, a na koniec rzędu znów całkiem nieźle :) Wiem już o co w tym biega :)

I lekcja ostatnia: podwójny słupek. Było skomplikowane, ale jak już załapałam kiedy o ile oczek mam przeciągnąć to poszło z górki :)



Oto efekty mojej nauki ;) Tak coś czuję, że jedynym problemem moim jest to, że włóczka, którą sobie znalazłam jest już stara i się czasem niespodziewanie rwie ;)

Podoba mi się :) I pruje się szybciej niż haft, co na początku jest niezwykle pocieszające ;)

A teraz wzywają mnie inne sprawy, ale szydełka nigdzie nie wynoszę :))



sobota, 29 grudnia 2012

Rok 2013 rokiem handmadu :)

Może nikt oficjalnie nie ustanowi roku 2013 rokiem handmadu, ale moje plany wyraźnie wskazują na to, że zamierzam uczynić go rokiem robótkowym :)) Część moich planów jest już skonkretyzowana, pozostałe są luźne i jeszcze niepewne.

Co będzie się tu działo w 2013 roku?


1. SAL Lizzie Kate u Hanulka
2. Retro Koci SAL u Meri


W lewym bocznym pasku bloga umieściłam banerki do zabaw, w których będę brała udział. Zapisałam się na dwa SALe. 

update: Nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła przemeblowania ;) Ciasno mi się trochę zrobiło, więc przeniosłam to co miało być w lewym pasku bocznym w oddzielną kartę :) Mam nadzieję, że Organizatorkom przeszkadzać to nie będzie, wszak zapisy na SALe już się praktycznie kończą :)

Pierwszy był Hanulkowy, którego założeniem jest wyhaftowanie kalendarza Lizzie Kate. Publikacja efektów pracy będzie odbywała się do 5. dnia każdego miesiąca. Już zaczęłam pracować nad styczniowym obrazkiem :) Efekty już niebawem, więc nie będę na razie pisać o pierwszych odczuciach :)

Kilka dni po zapisie u Hanulka trafiłam na bloga Meri, która zaproponowała wspólne haftowanie Kociego Kalendarza. Długo się wahałam, bo bałam się trochę brać sobie na głowę dwa SALe na raz, tym bardziej, że przecież dopiero zaczynam ;) Nie mogłam się jednak powstrzymać, bo to przecież KOCI kalendarz ;) Każdy, kto mnie troszkę zna, wie, że na punkcie kotów to ja mam... kota ;)) Zapisałam się więc i mam nadzieję, że nie będę żałować ;)) Publikacja efektów pracy w tym wypadku odbywać będzie się 9. dnia miesiąca, bo (jak przypomina organizatorka) koty mają 9 żyć ;)

Jestem już przygotowana do obu zabaw. Zebrałam mulinę, mam tkaniny i wszystko co mi potrzeba ;) Jak już wspominałam, zaczęłam haftować styczniowy obrazek Lizzie Kate, styczniowy koteczek zacznie się produkować niebawem.

3. Kobieta z bukietem
źródło

Danie główne! Jestem urzeczona klimatem tego obrazu i już nie mogę doczekać się pracy nad nim. Wiem, że nie będzie łatwo i wiem, że nie będzie szybko :) Założeniem jest skończyć go w 2013 roku (choć pewnie nie mogąc doczekać się efektu końcowego będę przyspieszać pracę ;)). Postępami będę chwalić się na bieżąco, prawdopodobnie raz w tygodniu, chyba, że nie będzie się akurat czym chwalić :))


A co poza tym?

Tak jak napisałam w notatce na górze bloga - chcę się uczyć nowych rzeczy :) Więc na pewno nie będzie wyłącznie hafcikowo :) Ale póki co nie będę się chwalić ;) Żeby nie zapeszyć i żeby nie poczuć gorzkiego smaku porażki jeśli nie uda się czegoś jedna zrealizować ;)



A na zakończenie, bo nie wiem, czy pojawię się tu jeszcze w tym roku, chciałabym życzyć Wam realizacji Waszych noworocznych postanowień :) Niech ten Nowy Rok będzie rokiem dobrych decyzji, łaskawego losu i najprzyjemniejszych niespodzianek :) 


PS. Nie macie pojęcia jak Wasze komentarze potrafią dodawać skrzydeł! Zdążyłam już o tym zapomnieć... chyba powinnam też głębiej pomyśleć nad powrotem do pisania... :)