W miniony weekend miałam plan urządzenia sesji zdjęciowej na potrzeby bloga. Wszystko to w ramach wyprawy rowerowej, na którą wybrałam się z moim F. Niestety z planów nic nie wyszło, bo Chełmno przywitało nas nagłą zmnianą pogody - wyjeżdżaliśmy przy ok. 30 st., na miejscu było prawie 15 st. mniej, wiatr, przelotny deszcz - pogoda nie nastrajająca do robienia zdjęć. Szybko zebraliśmy się w drogę powrotną i zrobiliśmy to w najlepszym momencie, bo na ostatnim kilometrze złapał nas deszcz - mieliśmy wielkie szczęście, bo w zasadzie cały dzień uciekaliśmy przed ulewą, jak się ostatecznie okazało ;)
Zdjęć nowych więc nie ma, ale mam nadal takie zaległości, że zawsze się znajdzie coś co zostało już obfotografowane ;) A na sesje w fajnych miejscach będą jeszcze niezłe okazje ;)
Dziś o tym, jak lubię działać na przekór ;) Jestem w tym mistrzynią :D
Przyznałam się już w komentarzach u współdziergających jesienny sweter, że uległam pokusie i zaczęłam już pracę - w przyszłym tygodniu pojawi się więc post z całkiem znacznym przyrostem ;) (mam nadzieję, że będę już wtedy bardzo szczęśliwą, wolną osobą ;)) Ale co tam jeden sweter - trzeba się uczyć do obrony to ja będę od razu dwa swetry dziergać - na przekór ;) Ten drugi będzie dla mamy, wg wzoru z Diany, który pokazywałam w jednym z poprzednich postów - mama moja próbowała ten sweterek zamówić u mnie, ale zrezygnowała dochodząc do wniosku, że się w życiu nie wyrobię :D Mam nadzieję zrobić jej miłą niespodziankę - oby tylko ostatecznie sweter dobrze pasował - mam na razie prawie cały tył i wydaje się być ok...
Rozgadałam się dziś... streszczając się przechodzę do zaplątanej pomarańczy, czyli kolejnego dowodu działania na przekór - typowo zimowa biżuteria ofiarowana w prezencie wprost na największe upały :D
Kiedy w moich wzorach pojawiła się wściekle pomarańczowa włóczka (żeby być precyzyjną muszę powiedzieć, że to jest wręcz oczojebny kolor, za przeproszeniem) wiedziałam, że muszę ją wykorzystać na bliżej nieokreślone "coś", dla bardzo konkretnego Kogoś ;)
Leżała, leżała, aż się doczekała ;) Powstała zaplątana bransoletka, siostra śliwkowej zaplątanej. Tym razem dłuższa - wystarcza na trzykrotne oplecenie nadgarstka, może pełnić rolę naszyjnika. Zastosowałam też zapięcie w formie magnesika - mam nadzieję, że będzie sprawdzało się lepiej niż poprzednie ;)
Po potoku słów przyszła pora na parę zdjęć ;)
Taki to właśnie rzucający się mocno w oczy drobiazg :)
Trafny przymiotnik!! Podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńPomysłowa bransoletka! Też za mną 'chodzi' biżuteria na wspak pogodzie hihii. Kolor robi wrażenie ewidentnie widocznego..i fajnie, takie kolory też wskazane ;-))
OdpowiedzUsuńPomysł by Addicted to crafts ;)
Usuńhttp://addictedtocraftsblog.blogspot.com/2014/01/weekendowe-wyzwanie-plecionka.html
A lato w tym roku tak kapryśne, że nie dziwota, że myślimy na przekór ;)
Śliczna i w bardzo ożywczym kolorze :-)
OdpowiedzUsuńOżywi najbardziej szarą kreację :D
Usuńokreślenie "oczojebny" skradło moje serce :-) super dodatek, niby nic a cieszy :-)
OdpowiedzUsuńNo cóż... cała prawda o kolorze w jednym słowie :)
UsuńA w ciemność może robić za odblask;) Fajna:)
OdpowiedzUsuńHa, ha! Reszka będzie teraz już zawsze bezpieczna :)
UsuńA co! Jak ładna, to musi być ją dobrze widać :))
OdpowiedzUsuńNie ma możliwości żeby została przegapiona :D
UsuńOjej, chyba nie dodał się komentarz... W takim razie raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńNa szyi wygląda pięknie! Ożywia wszystko i generalnie wiadomo: "bądź widoczna na drodze" :D więc jestem :D
Reś, mam wrażenie, że Ty jesteś widoczna i bez takich dodatków - olśniewasz osobowością :)))
UsuńProponuję opatentować tego rodzaju biżuterię jako dodatek dla rowerzystów - stylowy wygląd i jednocześnie nie trzeba już nosić dodatkowych odblasków ;-)
OdpowiedzUsuńNo! To jest myśl :D Oczojebnej włóczki zostało na jeszcze jeden taki wyrób, więc muszę dla siebie taki "odblask" sporządzić, skoro się w tym sezonie z rowerem pokochałam :D
UsuńBardzo pomysłowa bransoletka :)
OdpowiedzUsuń