Wprawdzie od listopada moje środy są wyjątkowo niesprzyjające blogowaniu, ale może się uda. A jak nie to się może przeniosę na czwartki. Zobaczymy.
Pora więc na kolejne zdjęcie z serii...
Tak się stało, że na drutach w tej chwili tylko pasiasty sweter. W trakcie mojej nieobecności "w grze" przewinęło się przez moje ręce kilka robótek, które zostały już szczęśliwie ukończone. Sweter też jest w fazie dążenia do finiszu raczej, choć niestety dziś tknęłam go pierwszy raz od dawna i moje nim zainteresowanie zostanie już prawdopodobnie w piątek (planuję odebrać paczkę z pasmanterii) wyparte przez prezenty świąteczne :)
A propos świat - na zdjęciu pojawia się też wielkie szydło i czerwone coś, co będzie docelowo dywanikiem pod choinkę. Powstaje on z pociętych koszulek, które dostałam od moje F do wykorzystania :) Dywanik będzie niewielki, ale za to cały z tego samego materiału, bo było to 6 identycznych koszulek :) Poświęcam temu projektowi bardzo mało czasu, a to głównie dlatego, że cięcie tych koszulek i praca z szydełkiem nadwyręża znacznie mój nadgarstek. Ostatnio zaobserwowałam właśnie, że przygody z szydełkiem mi nie służą. Muszę znów skupić się na drutach, w trosce o zdrowie :)
O książce nawet nie powinnam wspominać. Nie tknęłam jej kilka tygodni. Leży i patrzy na mnie z wyrzutem...
Na dziś to by było tyle, muszę teraz zmierzyć się z przyziemnymi sprawami, w nadziei, że dzień ostatecznie uda się zaliczyć do udanych :)
Pozdrawiam grudniowo!